Kolejny dzień na wyspie Olchon,
Spałem długo, wychodzi pewnie całe zmęczenie kumulowane w czasie podróży i te wszystkie … nieprzespane noce 🙂
Szedłem na śniadanie o 12.30, ale Tatiana mówi, że o czternastej będzie obiad i na śniadanie nie mam co liczyć.
Sugeruje abym jeszcze poszedł się położyć, nie mając innych planów, a także nie spotykając nikogo z naszej paczki, zrobiłem jak zasugerowała.
Wdrapałem się po schodach na pierwsze piętro drewnianego budynku w którym mamy pokoje i jeszcze chwilę rozkosznie pospałem.
Trudy podróży dały się nam wszystkim mocno we znaki, więc te dni wykorzystujemy na odpoczynek.
Po obiedzie wybrałem się z Piotrem na długi spacer, szukając miejsc mocy na Olchonie.
Dotarliśmy do jednego z nich po bardzo długim marszu, w tym czasie rozmawiając o życiu, naszych planach, sukcesach, porażkach, a także o niektórych kobietach i ich wpływie na nasze życie.
Wracając z tej kilku godzinnej wędrówki zaszliśmy do samolotu, bo mój współtowarzysz postanowił zabrać z niego kilka drobiazgów.
Wyszedł administrator lotniska i w ukłonach, zapytał czy u nas wszystko w ok i praktycznie natychmiast zaczął się tłumaczyć ze swojego wcześniejszego zachowania oraz powodów decyzji jakie podjął zaraz po naszym lądowaniu na wyspie.
Administrator tutejszego lotniska, zobaczył w głównych wiadomościach, na pierwszym kanale telewizji, krótki reportaż o tym jak to zarekwirował polski samolot.
Zaraz po tym rozdzwonił się jego telefon z pytaniami czy zwariował, dlaczego to zrobił, że już jeden polski samolot z naszym prezydentem spadł w Rosji, i że nikt nie chce, aby Polacy obwiniali o to Rosjan, skąd taka decyzja, dlaczego taka nieprzychylność, nie odpowiedzialność, itd., itd.
Chłopina, który dwa dni temu, tutaj na wyspie Olchon, poczuł się ważny, który wezwał policję i prokuratora, nagle spokorniał i z uniżeniem sługi zapewnia, że on samolotu nie spuszcza z oczu, że jest bezpieczny, możemy przychodzić kiedy chcemy, że ma nadzieję iż będziemy tędy wracać, że on na nas w drodze powrotne będzie czekał, ba, do tej pory będzie płot okalający lądowisko i że nikt proszony do samolotu nie podejdzie. że będzie informacja o godzinach otwarcia tego małego trawiastego skrawka ziemi na tych syberyjskich terenach.
Ten kraj nas zadziwia
Nie mogę pojąć co się dzieje z Aleksandrą, dlaczego jej podejście do bezpieczeństwa w czasie lotu, ma dla niej tak marginalne znaczenie.
Widzę po jej zachowaniu, obojętnym wyrazie twarzy oraz mocno wyczuwalnej wewnętrznej prośbie, że chce aby to się skończyło.
Próbuje to ukryć, ale ja to widzę, słyszę jej bezgłośny krzyk.
Jak sama często powtarza, w obecnej sytuacji wiele spraw jej nie obchodzi i ma to wszystko tam, gdzie wszyscy pewnie się domyślamy.
Nie zdaje sobie jednak sprawy o czym mówi, a my z Piotrem nie dopuścimy do tego aby komukolwiek w czasie tego lotu, cokolwiek się stało.
Wczoraj w nocy Piotr przyszedł do mnie i po raz pierwszy zadał bezpośrednie pytanie.
– “Jak uważasz, co powinienem zrobić? Co z w kwestii indywidualnego wyposażenia na wypadek lądowania na wodzie?”
Rozmawialiśmy o tym długo, dzisiaj na spacerze kontynuowaliśmy ten temat.
Ustaliliśmy, że przy kolacji poruszymy ten temat, aby pozostali członkowie wyprawy mogli w tej kwestii także się wypowiedzieć.
Jestem zaskoczony, postawą niektórych osób.
Jestem przerażony, ich wypowiedziami, tokiem rozumowania, rozwiązaniami które przychodzą im do głowy i które bezmyślnie wypowiadają.
Jak słucham ich pomysłów odnoszę wrażenie, że na pokładzie tego samolotu leci ze mną kilku samobójców!
Czy brawura i bezmyślność jest cechą polaków. Gdzie asertywność.
Piotr w czasie tej wyprawy już niejednokrotnie ma trudne decyzje do podjęcia, jest dobrym pilotem, ale postawienie twardego stanowiska nie przychodzi mu łatwo.
Gdybym znajdował się na jego miejscu, postawiłbym sprawę jasno. Nad wodami, lecimy tylko wtedy gdy wszyscy jesteśmy wyposażeni w kamizelki ratunkowe, oraz ubrani w pianki do nurkowania.
Temperatura wody nad którymi mamy lecieć, dotyczy zarówno wody w Bajkale jak i Morzu Ochockim wynosi zaledwie 4 do 5 st. C, a to praktycznie nie daje nam szans na przetrwanie dłuższe niż kilka minut.
Wstałem i wyszedłem, bo nie mogłem dłużej słuchać bagatelizowania tak ważnego problemu.
Muszę to powiedzieć, na tym etapie organizator nie zadbał o podstawowe środki bezpieczeństwa, które powinny znaleźć się na wyposażeniu samolotu.
Zaliczyć do nich należy: osobiste kamizelki ratunkowe, oraz tratwy ratunkowe mogące pomieścić całą załogę o raz pozostałych pasażerów.
A!, powinienem to zaakcentować; Koperskiego jak nie było tak nie ma. Zorganizował wyprawę, w której sam nie uczestniczy.
Dlatego tak trafne są słowa: “dwóch wielkich nieobecnych”
Kwestia bezpieczeństwa powinna być kluczowa.