Pokonujemy dziś trzy rwące rzeki.
Poziom wody po wczorajszych opadach podniósł się na tyle, że trzeba uważać.
Rzeczki pokonuję z włączonym napędem 4×4, powoli, często z nurtem rzeki.
Tu w Mongolii krajobraz często się zmienia, od jakiegoś czasu jedziemy po pustyni, co będzie za kolejnym wzgórzem?
Do granicy Mongolsko-Rosyjskiej w miejscowości Tashanta pozostało jeszcze 200 km, cały czas jadę na kompas. To już któryś dzień z kolei, szukam punktów orientacyjnych w krajobrazie i ustalam kierunek na kompasie, porównuję z mapą i …. jadę.
To świetna szkoła nawigacji, szczególnie, że od tego zależy Twoje życie.
Te ostatnie 200 km strasznie się dłuży. Planujemy dzisiaj opuścić Mongolię.
Tuż przed miastem Olgi Ulgi łapię pierwszego w czasie tej podróży kapcia.
Zmieniamy koło i szukamy miejsca gdzie możemy naprawić oponę.
Cała operacja wymiany i naprawy zajmuje ponad trzy godziny. Tankujemy, bankomat, zakupy i w drogę.
Około godziny siedemnastej ruszamy na ostatni stu kilometrowy odcinek drogi prowadzący do granicy. Pierwsze czterdzieści km to asfalt, który później zmienił się w drogę szutrową prowadzącą do przełęczy na wysokości 2637 mnpm.
U podnóża góry droga rozchodzi się na kilkanaście rozjeżdżonych nieutwardzonych szlaków, bo każdy kto tędy jechał ma inną „filozofię” pokonania tego wzniesienia. A naprawdę jest wysoko. Nasze Rysy w Tatrach mają 2499 mnpm, więc nie trudno sobie wyobrazić, że trzeba wjechać jeszcze wyżej. Kto był w Tatrach ten skalę porównawczą ma. Tak wysoko w Mongolii jeszcze nie jechałem.
O 19 docieramy na granice, hula wiatr, szlabany i budki pozamykane. Wychodzimy z samochodu, chodzimy po pustej granicy – nikogo nie ma!
Po jakimś czasie nie wiadomo skąd pojawiają się mundurowi, słabo rozmawiają po rosyjsku.
Ten jeden najbardziej wygadany informuje mnie, że granica jest zamknięta.
Pytam więc od której jutro jest otwarta.
Jutro też jest „zakryta”. Nie rozumiem. Jutro też zamknięta?
W głowie próbuję to wszystko jakoś poukładać, ale mi nie wychodzi.
– Zamknięta, powtarza pogranicznik.
– nie zrozumiałem mówię do niego, powtórz
– zakryta przez trzy dni, jest prazdnik (święto) Trzy dni zamknięta.
Nie można wjechać i wyjechać z Mongolii! Pokazują na naszej mapie, wszystkie granice są zamknięte!
To nie dzieje się naprawdę …. !? Dodatkowe 3 dni w Mongolii!
Zakładaliśmy, że dzisiaj opuścimy Mongolię, widać, że będziemy musieli rozbić gdzieś obóz na kolejną noc.
Szukamy miejsca na obóz ….
Czterdzieści km od granicy w kierunku Olgi Ulgi, znajduję cudne miejsce nad jeziorem, osłonięte górami, gdzie postanowiłem zostać przez te trzy dni.
Szymek tak się zdenerwował tą informacją, że pierw wdrapał się na wysokie wzgórze, a potem bierze JWRa i jedzie nim parę kilometrów do drogi by pogadać z żoną.
Na krzesełku, nad brzegiem jeziora, siedzę, rozkoszuję się widokami oraz panującą tu ciszą.
I tak sobie myślę, że Mongolia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w tej przygodzie i za szybko wypuścić mnie nie chce.