Martynika i Dominika

 

W kabinie pilotów rejsu z Martyniki na Dominica, w ostatniej już fazie lotu, słyszę w słuchawkach jak II pilot podaje kapitanowi zmieniającą się wysokość: fifty, twenty, ten…
Dotykamy kołami pasa lotniska i z ogłuszającym rykiem hamujących silników próbujemy zatrzymać pędzący samolot.
Nocne podejście od strony morza, bardzo krótki pas startowy, powoduje, że cała nasza trójka odczuwa wyraźną ulgę, gdy koła samolotu na dobre zatrzymały się na końcu asfaltowej nawierzchni.
Satysfakcja tym bardziej uzasadniona, bo wiele samolotów niestety ale kończy swoje „lądowanie” na płocie okalającym lotnisko.
Wrażenia z lotu niezapomniane.

Uwielbiam to uczucie zaskoczenia, zdumienia, a nawet strachu, gdy zastanawiam się, co poszło nie tak?
Ląduję bowiem w innym miejscu, tam, gdzie się tego totalnie nie spodziewałem.
Cóż za uczucie?!
Organizuje sobie miejsce w maleńkim busie i wraz z kilkoma innymi mieszkańcami tego kraju przemieszczam się nocą, wąska, kręta górską drogą, na drugą stronę wyspy.
Dookoła dżungla, czarno jak w d…., a nieliczne gwiazdy na niebie tylko w znikomym stopniu rozświetlają okolicę.
Słabe światła reflektorów naszego samochodu co jakiś czas przesuwają się po starych, pordzewiałych, 200 litrowych beczki, które informują – za nami już tylko przepaść.
W takich chwilach nie czuje się strachu, pozycjonuje się doznania, szuka rozwiązań, a wszystkiemu towarzyszy takie dziwne uczucie – jestem wolny.
Podróże, to magia, podróże to nałóg 😉

Dominica – malutkie Państwo, wyspa w archipelagu Antyli, to 115 kraj na mojej podróżniczej liście.
W czasie tej wyprawy odwiedziłem wyspy; Gwadelupę, Marie-Galante, Martynikę i Dominicę.