Po wylądowaniu w Moskwie, zadzwoniłem do mojego przyjaciela Siergieja, z zamiarem poinformowania go, że znowu jestem w FR i że jak znajdę czas do do niego przylecę.
Usłyszałem, „Świetnie, że jesteś!. W siadaj w kolejny samolot i wieczorem, bądź następnego dnia rano bądź u mnie. Polecimy razem helikopterem kilka dni na wschód zobaczyć nowe tereny.
Oboje mamy latamy helikopterami. To on był tym zapalnikiem, że zacząłem się szkolić, zdobyłem licencję pilota i samodzielnie latam.
To była wyprawa na koniec świata, niesamowita, ekstremalna, z lądowaniami i noclegami na kontenerowcu, który specjalnie dla nas przypłynął w ten rejon i stał tam w zatoce.
Eksplorowaliśmy brzeg Morz Ochockiego, dzikie tereny tajgi, odwiedziliśmy kopalnie złota, widziałem niedźwiedzie, rzeki aż czarne od łososi płynących w górę rzeki. Gotowaliśmy i piekliśmy kraby na plażach, piliśmy wódkę, lataliśmy codziennie, płukałem złoto w rzece, a przede wszystkim jestem wdzięczny Siergiejowi za przygodę w stylu”national geographic życia”!