Iowa City, USA

Schodzimy z Artkiem na śniadanie, to nasz ostatni wspólny posiłek.
Po kilku dniach pobytu w Chicago przyszła pora opuścić to ładne miasto.
Chicago zachwyca, może nie od razu, ale ma swój “klimat” i ma to “coś”.

Tu, swój początek ma słynna droga Route 66, tu wymyślono amerykańskie “drapacze chmur”, tu żyje największe skupisko Polaków na emigracji.
To trzecie największe miasto w USA.

Dzisiaj po wielu dniach wspólnej podróży po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, każdy z nas pojedzie dzisiaj w swoja stronę.
Ja jadę dalej, bo przede mną jeszcze wiele tysięcy km II etapu podróży po Amerykach, na trasie Alaska – Buenos Aires.
Artek po blisko trzech tygodniach, postanawia wracać do domu, o godzinie piętnastej ma bezpośredni lot do Berlina.
Śmieję się z niego, skończyły mu się wyprasowane koszulki, dlatego pewnie wraca do domu – tłumaczy, że powody są zupełnie inne. Może, a może ma mnie dość?

Artek, dzięki za Twój udział i pomoc w wyprawie!
Pojechaliśmy razem, tak z marszu, bo przecież jeden nie znał drugiego.
Mimo że każdy z nas jest inny, dobrze się razem jechało.
Podróż pozwala spojrzeć na wiele rzeczy z innej perspektywy i … uczy!
W zgodzie, w dobrych wzajemnych relacjach, przyjacielu do zobaczenia w Zielonej Górze.

Pierwszy dzień od momentu odebrania JWR z portu w NY jadę sam, nie lubię pożegnań, jak to mówi mój kolega, lepiej się witać niż żegnać.
Znowu zdany tylko na siebie, drogą I 80 jadę na zachód, a na kompasie magiczne 275 stopni!

Docieram do Iowa City, tu przenocuję, zrobiłem 364 km tego dnia.

W USA, przy ulicach, w różnych częściach miast, znajdują się bardzo tu popularne pralnie.
Koszt jednego prania to 1,5 dolara. W tej cenie jest dostęp do pomieszczenia, są pralki, suszarki, prysznice, TV, nierzadko też WiFi.

Piorę wszystkie moje brudne ciuchy, pozwalam sobie na luksus, białe osobno, czarne osobno, razem 3 $.
Zadowolony wracam do hotelu i kładę się spać.