Oman i strasznie nurtujące pytanie …

… czy można zakochać się w tym kraju?

Często po powrocie z podróży, kiedy jestem już w domu, siadam w moim “geograficznym” pokoju, przeglądam zdjęcia, porządkuję notatki i analizuję rejon świata, który właśnie miałem okazję w swoim stylu i tempie odkrywać. Podczas analizy zadaję sobie wiele pytań, które pozwalają mi z szerszej perspektywy ocenić i podsumować wyjazd.
Lista do przeanalizowania:
– jaki z mojej perspektywy jest ten kraj naprawdę?
– co i dlaczego mi się w nim podobało? co mi się nie podobało
– czy chciałbym wrócić do tych miejsc kolejny raz?
– co jeszcze ciekawego mógłbym zobaczyć?
– czy wydaje się atrakcyjnym miejscem na kolejną wyprawę, wakacje?
– z jakimi ludźmi miałem do czynienia? bezpieczeństwo w podróży?  
– czy tradycyjna kuchnia w tym regionie światami mi odpowiadała, jakie ma charakterystyczne smaki i jak przedstawia się jakościowo?

Spróbuję opowiedzieć zainteresowanym o Omanie, o kraju, który miałem okazję ostatnio eksplorować.
O państwie, które wywarło na mnie, tak duże, pozytywne i silne emocje, że postanowiłem Oman odwiedzić raz jeszcze. W kolejnej, jeszcze dłuższej niż poprzednio podróży.

Do Omanu poleciałem z Warszawy, przez Qatar (oddzielna relacja na blogu) w towarzystwie Piotra, z którym to już niejednokrotnie miałem okazje włóczyć się po różnych rejonach świata.
Lot przebiegał spokojnie i komfortowo, bo na Qatar Airways raczej narzekać nie można, poza tym połączenie realizowane jest w godzinach dziennych, co strasznie uprzyjemnia podróż.
Po dwudniowej wizycie w Qatarze, polecieliśmy do stolicy Omanu.
Na lotnisku czekał na nas wcześniej zarezerwowany terenowy Mitsubishi Pajero, którym od razu ruszyliśmy na południe…

cdn. niebawem nastąpi, teraz idę spać 🙂